Jak każdy wie mamy "równo uprawnienie" kobiet i mężczyzn, prawda? Ale co to oznacza w praktyce?
W praktyce wygląda to tak, że kobiety mają takie same prawa jak mężczyźni, ale czy na pewno?
Kobiety mogą głosować, kształcić się, mogą zatrudnić się w każdym zawodzie np. jako operator
dźwigu, górnik czy robotnik fizyczny.
Więc w sumie kobiety mają te same prawa co mężczyźni tylko że... nie straciłyśmy naszych przywilejów!
Mężczyzna czasami pracuje od poniedziałku do niedzieli, czyli cały tydzień bez przerwy.
Wraca zmęczony każdego dnia, ale musi oczywiście poczekać aż jakaś
Pani przejdzie przez drzwi, musi koniecznie nieść zakupy, bo kobiecie
nie wolno (chociaż one wcale nie są takie ciężkie), wpuścić do łazienki
kobietę, bo tak wypada (chociaż ona tak bardzo tego nie potrzebuje, bo
siedziała cały czas w domu, a on był w pracy)
Z drugiej strony czy mężczyźni przejęli obowiązki kobiet? Czy gotują obiady, piorą skarpetki, prasują koszule?
Czy wykonują te typowo damskie zajęcia? Zazwyczaj praca mężczyzny kończy się po 8h... a kobiety? Mimo tego, że
pracują tyle samo czeka ją jeszcze jeden
etat w domu... niepłatny i niewdzięczny więc niby dlaczego miałybyśmy zostać pozbawione tych chwil kiedy mężczyzna ma okazję im pomóc?